Rozmowa z dr. arch. Tomaszem Jeleńskim, wykładowcą akademickim, urbanistą, dyrektorem Międzynarodowego Centrum Kształcenia Politechniki Krakowskiej, przewodniczącym INTBAU College of Chapters, a także członkiem Komisji Ekspertów ds. Klimatu i Przestrzeni przy Rzeczniku Praw Obywatelskich.
Czy miasta – przestrzeń z konieczności zurbanizowana – mogą być przyjazne dla klimatu?
Jak najbardziej! To właśnie miasta są największą szansą dla ludzkości na przetrwanie wyzwań, jakie przed nami stoją, takich jak wzrost demograficzny i kryzys klimatyczny. Mądrze zaprojektowane miasta pozwalają na bardziej racjonalne zagospodarowanie przestrzeni, na pozostawienie większych obszarów dla rolnictwa i naturalnych ekosystemów, których potrzebuje ziemia, m.in. po to, żeby regulować klimat.
Same miasta, dobrze zaprojektowane, mogą być neutralne dla klimatu, zielone, bioróżnorodne, zdrowe dla człowieka, a zarazem wygodne i społecznie witalne. Ale aby miasta były przyjazne dla ludzi i klimatu w stopniu optymalnym, muszą mieć odpowiednią skalę, zwartość zabudowy i gęstość zamieszkania. Zagospodarowanie musi mieć też odpowiednie formy, która sprzyjają łączeniu różnych funkcji i sposobów użytkowania. Zwartość i wielofunkcyjność zabudowy to warunki konieczne do budowania miast małych odległości, gdzie dominują usługi lokalne, po których możemy poruszać się pieszo lub na rowerze, mamy dobry dostęp do transportu publicznego, wysokiej jakości przestrzeni publicznej i lokalnych usług. Miasta muszą być też atrakcyjne przestrzennie i zintegrowane społecznie, żeby mieszkańcy nie uciekali z nich na przedmieścia i tereny niezurbanizowane. Na szczęście zwartość i gęstość, wbrew powszechnej opinii, sprzyjają atrakcyjności miasta i tworzeniu więzi społecznych.
Historia urbanistyki daje nam wgląd w różne wzorce budowy miast. W dwudziestym wieku popełniliśmy wiele poważnych błędów prowadzących do rozpraszania zabudowy, rozlewania się miast i uzależnienia mieszkańców od samochodów. Urbanistyka nowoczesna, z luźną zabudową, segregowaniem funkcji i rozbudowaną infrastrukturą samochodową, okazała się utopią; bardzo kosztowną i destrukcyjną dla jakości życia i środowiska przyrodniczego. Coraz częściej sięgamy więc w urbanistyce do sprawdzonych wzorców historycznych. One właśnie dowodzą, że miasta powinny być wielofunkcyjne i zwarte, kompaktowe, przyjazne dla pieszych. Modna ostatnio idea miasta 15-minutowego jest po prostu odejściem od nowoczesnej urbanistyki funkcjonalnej i powrotem do skali oraz formy miasta tradycyjnego. Miasto dla pieszych nie wymaga kosztownej infrastruktury i ogromnych wydatków energetycznych na transport indywidualny, od którego jesteśmy dzisiaj tak bardzo uzależnieni.
Zatem miasto przyjazne dla ludzi i klimatu to niewielkie, zwarte jednostki miejskie, przypominające historyczne dzielnice miast europejskich, z zabudową kwartałową, przestrzenią publiczną w formie placów i ulic, z lokalnymi usługami w parterach i przestrzenną integracją funkcji mieszkaniowych, miejsc pracy i infrastruktury społecznej oraz terenów zieleni – wszystko w niewielkiej skali i w dystansie pieszym. Takie współczesne miasteczka mogą być całkowicie niezależne lub funkcjonować jako części wielkich metropolii. Wtedy bardzo dużego znaczenia nabiera transport zbiorowy łączący poszczególne dzielnice, miasta satelitarne i pobliskie wsie; pozwalający na korzystanie z tych funkcji miasta, które mają zasięg ponadlokalny i do których nie wszyscy mogą dojść lub dojechać na rowerze. Zabudowa wsi też powinna być możliwie zwarta i zawierać lokalne centra usług i komunikacji. Taka policentryczna struktura miasta i wsi umożliwia oszczędność przestrzeni i czasu: ochronę terenów rolnych i przyrodniczych, sprawną obsługę komunikacyjną, uniezależnienie od codziennego korzystania z samochodu.
Trzeba niestety zauważyć, że w Polsce zabudowa jest bardzo rozproszona, a więc nieefektywna, energochłonna, wysokoemisyjna. Zajmujemy coraz to nowe tereny zielone, nasze miasta i wsie rozlewają daleko poza swoje centra, niszcząc ekosystemy, degradując tereny rolne i nie dając w zamian poprawy warunków życia. Z czasem okazuje się, że opuszczając miasto mamy daleko do szkoły, lekarza, sklepu, parku, że bez samochodu nie na da się funkcjonować. Przestrzeń publiczna – tak ważna dla życia społecznego i rekreacji – poza miastem prawie nie istnieje.
Do tego dochodzą koszty środowiskowe takiej rozrzutnej, urbanizacji: degradacja przyrody i terenów uprawnych. Jeśli jednak zabudowie chaotycznej i rozproszonej przeciwstawimy miasta i wsie zwarte, będziemy mogli w większym stopniu zachować walory i pożytki jakie czerpiemy ze środowiska, równocześnie poprawiając dostęp do usług: edukacyjnych, ochrony zdrowia, komunikacji, oraz przestrzeni publicznej i terenów zieleni.
Podsumowując, aby miasta były przyjazne dla klimatu, a równocześnie pozwalały mieszkańcom na zdrowe i komfortowe życie, muszą być kompaktowe, wielofunkcyjne i zielone, to znaczy posiadać lokalną infrastrukturę społeczną, bliskość miejsc pracy, handlu, usług i przestrzeni czasu wolnego. W sumie to nic nowego, znamy takie miasta z historii i z autopsji – planowane setki lat temu i nadal bardzo dobrze funkcjonujące dzielnice historyczne miast europejskich. Jednak od epoki przemysłowej zmieniła się skala naszych potrzeb urbanizacyjnych i zwiększyła się presja człowieka na przyrodę. Musimy to uwzględnić i wprowadzić do teorii i praktyki planistycznej pewne korekty. Samo kopiowanie tradycyjnej urbanistyki nie wystarczy. Przede wszystkim, musimy wykorzystać i zmaksymalizować pożytki, jakie można czerpać z obecności przyrody w mieście. Ze względu na wielkość współczesnych miast, potrzebę mitygacji oraz adaptacji do zmian klimatu, coraz większego znaczenia nabiera tzw. błękitno-zielona infrastruktura.
Jakie rozwiązania powinny być brane pod uwagę przy projektowaniu przestrzeni miejskiej, aby była ona przyjazna dla klimatu i przygotowana na jego zmiany, np. upały, susze, ulewne deszcze?
O jednym już powiedzieliśmy – to zrównoważona mobilność. W miastach kompaktowych możemy zaspokoić wszystkie swoje codzienne potrzeby w odległości 300-600, maksymalnie 900 metrów od domu. To oznacza 5 do 15 minut spaceru, czyli znaczne ograniczenie potrzeby używania samochodów, a zatem zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych. Jeśli do tego dojdzie mądrze zaprojektowana struktura komunikacji zbiorowej, gdzie z infrastrukturą pieszo-rowerową łączy się zeroemisyjny autobus, tramwaj lub kolej miejska, przestrzeń staje się nie tylko przyjazna dla środowiska, ale także korzystna ekonomiczne dla mieszkańca.
Kolejna sprawa to zapewnienie energii, w tym ciepła. Chyba już nikt nie ma wątpliwości, że przyszłość należy do odnawialnych źródeł energii (OZE). To wybór korzystny nie tylko dla klimatu, ale i dla naszych portfeli. W zwartej zabudowie jest wprawdzie mniej miejsca na instalacje słoneczne, a tym bardziej wiatrowe, ale są optymalne warunki dla rozwiązań systemowych, sieciowych, które są tańsze i bardziej efektywne, niż budowanie instalacji OZE dla każdego domu osobno. Coraz większe znaczenie mogą mieć spółdzielnie energetyczne, produkujące energię poza miastem i zaopatrujące w nią wspólnoty i instytucje miejskie. W miastach można też korzystać z płytkiej geotermii, odzyskiwać energię ze ścieków i odpadów, a budynki w zwartej zabudowie tracą mniej ciepła, bo mają mniejszą powierzchnię zewnętrzną w stosunku do kubatury.
Bardzo duży potencjał mitygacyjny i adaptacyjny mają też usługi miejskich ekosystemów – wspomniana już błękitno-zielona infrastruktura i rozwiązania oparte na przyrodzie.
Czym są tereny zieleni dla miast i ich mieszkańców?
Podnoszą jakość życia w mieście: łagodzą klimat, niwelują efekt miejskiej wyspy ciepła, poprawiają jakość powietrza i wód. Mają zbawienny wpływ na naszą psychikę: obniżają poziom napięcia i stresu. W ujęciu globalnym rośliny mają kluczowe znaczenie dla mitygacji zmian klimatu. W procesie fotosyntezy wychwytują dwutlenek węgla i węgiel atmosferyczny wbudowują w substancję organiczną – biomasę. W praktyce jest to jedyny mechanizm pozwalający na istotne ograniczenie ilości gazów cieplarnianych w atmosferze.
Równie duży jest potencjał roślin i terenów zieleni w adaptacji do obecnych i nadchodzących zmian klimatu. Zieleń chłodzi miasto latem, ograniczając efekt miejskiej wyspy ciepła – skutki coraz dłuższych fal upałów i zmniejszając zapotrzebowanie na energię do klimatyzowania budynków. Schładzanie powietrza przez rośliny to nie tylko efekt cienia, ale przede wszystkim transpiracji i parowania wody na powierzchniach liści. Parowanie jest procesem pochłaniającym duże ilości energii cieplnej. Dlatego tak ważne jest, aby oprócz terenów zieleni urządzonej, zielenią pokrywać też budowle i budynki; sadzić drzewa na ulicach i parkingach, zakładać zielone dachy i pnącza na elewacjach.
Bardzo istotne są też pożytki dla zdrowia: nawilżone dzięki roślinom powietrze nie naraża nas na schorzenia układu oddechowego i alergie tak silnie, jak powietrze suche. Rośliny to też w praktyce jedyny mechanizm oczyszczania powietrza z pyłów zawieszonych (PM). Dziś dobieramy gatunki do miejskich nasadzeń kierując się m.in. ich właściwościami fitoremediacyjnymi, w tym zdolnością do wychwytywania i neutralizowania zanieczyszczeń pyłowych oraz zanieczyszczeń wód spływających z dróg i budynków.
Kolejnym mechanizmem ułatwiającym adaptację do zmian klimatu jest retencjonowanie wody przez rośliny, ich bryły korzeniowe i grunt, w którym sadzimy rośliny. Zielona pokrywa zmniejsza spływ powierzchniowy – znacząco ogranicza ilość wody odprowadzanej do kanalizacji, zapobiegając podtopieniom. Tzw. szara infrastruktura jest i będzie coraz bardziej niewydolna, dlatego musimy zmniejszać uszczelnione powierzchnie miasta, umożliwiając wchłanianie przez grunt i rośliny jak największej ilości wody w miejscu opadu. Poza parkami, skwerami i tradycyjnymi ogrodami możemy w tym celu zakładać wspomniane już zielone dachy, ogrody deszczowe, niecki retencyjne, rowy bioretencyjne – służące nie tylko infiltracji wody do gruntu, ale też skutecznemu jej oczyszczeniu z wielu szkodliwych substancji i toksyn.
Coraz częściej mówimy o rozwiązaniach błękitno-zielonych, ponieważ gospodarowanie wodą w mieście jest ściśle powiązane z zielenią. Synergiczne powiązania błękitno-zielone pozwalają na uzupełnianie, a nawet zastępowanie rozwiązań technicznych, tzw. szarej infrastruktury, rozwiązaniami opartymi na przyrodzie, które są bardziej skutecznie, trwałe i mniej kosztowne, a równocześnie dostarczają nam wiele innych pożytków – poza omówionymi już energetycznymi i zdrowotnymi, także estetyczne.
Mówiąc o synergii dochodzimy do kolejnego ważnego zagadnienia – świadomego projektowania zieleni w mieście przyjaznym dla człowieka, przyrody i klimatu. Chodzi nie tylko o to, by zwiększać powierzchnię biologicznie czynną, ale aby zieleń była odpowiednio zróżnicowana. Potrzebujemy drzew liściastych, które będą schładzały powietrze latem, a zimą – pozbawione liści – nie ograniczą insolacji, ale pozwolą słońcu ogrzewać miasto. Potrzebujemy też roślin zimozielonych – drzew, krzewów i pnączy, aby oczyszczały powietrze zimą – w czasie największego zapylenia. Mając na uwadze gwałtowne zjawiska atmosferyczne – na przemian ulewne deszcze i długie okresy suszy – potrzebujemy „zieleni do zadań specjalnych”: na budynkach, powierzchniach półprzepuszczalnych, przy drogach, na torowiskach tramwajowych itd. Te elementy będą ograniczały antropopresję i będą pomagały chronić nas i nasze miasta przed skutkami zmian klimatu. Będą też zwiększały bioróżnorodność. Miasta mogą stać się ostojami dla wielu gatunków, w tym zagrożonych, np. zapylaczy. Ku naszemu pożytkowi.
Artykuł powstał w ramach działania E4 projektu LIFE EKOMALOPOLSKA „Wdrażanie Regionalnego Planu Działań dla Klimatu i Energii dla województwa małopolskiego” (LIFE-IP EKOMALOPOLSKA / LIFE19 IPC/PL/000005) dofinansowanego ze środków programu LIFE Unii Europejskiej oraz NFOŚiGW.